Translate

środa, 30 czerwca 2010

IGIEŁKOWE SZALEŃSTWO



Znów kolejny dzień i oczywiście nowy projekt. Moja igła nie ma ze mną łatwo. Ciągle pracuje i pracuje.


 


Przy jej pomocy stworzyłam tą milutką poduszkę. Wzór ornamentu to mój ostatni autorski projekcik. Do mojej głowy co rusz zakradają się podobne wzorki i staram się zawsze mieć przy sobie kawałek kartki i ołówek , aby mi nie uciekły w natłoku zajęć.


 


Poduszkę uszyłam z surowego lnu w naturalnym kolorze. Nie wiem jeszcze gdzie ją umieszczę , ale tak bardzo cieszy moje oczy, że przekładam ją z miejsca na miejsce.


 


Ważna rzecz przy tego typu haftowankach jest taka , aby po uszyciu poduszki lub innej rzeczy zdekatyzować  ( wyprać ) całość , co zapobiegnie w przyszłości zbieganiu się haftu.


 


Nitka użyta do wykonania ornamentu to biała mulina firmy DMC , bo tylko do tej fabryki mam zaufanie. Nigdy nie plącze się , jest doskonałej jakości i przyjemnie się nią pracuje.


 


Tak się stało , że ta piękna balustrada była inspiracją do powstania tego ornamentu.

Jeśli macie pytania lub podoba Wam się mój projekcik i chciałybyście go wykorzystać to nie ma problemu. Chętnie się podzielę. Proszę tylko o adres domowy i już liścik do was poleci.

Miłego dnia !
Joanna

Iwonko! Jeśli potrzebujesz wzoru błękitnego wianka to napisz mi na e maila swój adres , a jak wrócę z wakacji to postaram się ci go przesłać ( po 20 lipca )






piątek, 25 czerwca 2010

SYFON MA NOWY DOM



Wiele chętnych osób zgłosiło się na moje candy. Każda z nich na pewno doskonale opiekowałaby się stareńkim syfonem , ale musiałam wylosować tę jedną , jedyną i została nią :


MAJA 71

Gratuluję i proszę o kontakt e mailowy.

Nie martwcie się i obserwujcie mojego bloga , bo mam jeszcze w rękawie króliczka , który wyskoczy w najmniej oczekiwanym momencie i obdaruje kogoś z was.


 


Pokarzę Wam nad czym pracowałam ostatnimi czasy. Ramki , ramki - pełno się u mnie ich namnożyło. Każda potrzebowała jak zwykle troszkę przeróbek.


 


Z pomalowanych na złoto rameczek w prosty sposób można uczynić tak przez nas wszystkie blogowiczki uwielbiające biel piękne ramy w stylu Vintage. Postarzone , ze złotymi przetarciami , wprost pasujące do każdego nowoczesnego wnętrza.


 


Podstawa to znaleźć fajny przedmiot do "opieki" i dalej już tylko pomysł i dobre chęci. Czego i Wam polecam. Moja piwniczka po malutku się zapełnia i cieszy mnie to bardzo. Na pewno przez wakacje troszkę przystopuję z pracami , bo trzeba wypocząć i popluskać się troszkę , ale nie przewiduję przerwy w blogu. Może rzadziej będziemy miały okazję się widzieć.

Życzę Wam:
Wspaniałych podróży , wiatru w żagle i klapek na stopach.
Joanna


czwartek, 17 czerwca 2010

LIFTING PUDEŁKA




 

Kilka dni temu na targu z holenderską wystawką znalazłam koszyk na nici. Brudny i zawalony wszystkim , co poprzednia właścicielka posiadała do szycia. Nie było w środku nic , prucz bałaganu i wielu rupieci.


 


 Jak to mam w zwyczaju po kilku okrążeniach zobaczyłam w nim piękno. Pomysł też się od razu pojawił w mojej głowie.


  


Koszyk zrobiony jest z plastikowego sznurka i do złudzenia przypomina jasną wiklinę , ale jest niezniszczalny. I można go używać latami. Najważniejsze jest to ,że w środku niczego nie brakuje i jest łatwy do umycia.


 


Do zrobienia z niego cuda , które będzie cieszyło moje oczy potrzebowałam po pierwsze wzoru. Trochę było z tym kłopotu , gdyż musiał on być okrągły , sumetryczny i w odpowiednim rozmiarze. Prócz tego chciałam , aby wieczko było mięciutkie i białe jak przystało na vintage.


 


Gdy wzór powstał już na papierze , przeniosłam go na biały , grubszy len. Samo haftowanie wzoru zajęło mi kilka godzin , bo zawsze staram się robić wszystko bardzo dokładnie.


 


 



Na koniec poskładałam wszystko razem i efekt jest przepiękny , choć czasem zdjęcia tego nie oddają .


 


W moim nowym niciaczku zamieszkali już nowi lokatorzy , a jest ich sporo. Świetnie mają się tam różne bawełniane wstążki i stareńkie guziki od moich ulubionych poduszek z poprzedniego wieku.


 



 


 


 


 


Dzięki Ilce zrobiłam swoje własne różane serce i gdy było już gotowe okazało sie , że ta cudowna dziewczyna przysłała mi swoje wianuszki , które są przesliczne i teraz zasuszają sie u mnie na kredensie.


 


ILA BARDZO CI JESZCZE RAZ DZIĘKUJĘ!


 


Narobiłam tyle zdjęć , a wszystko z powodu mojej radzości , że udało mi sie z takiego niepozornego niciaka zrobić cudo nie do kupienia. Lubię mieć niepowtarzalne rzeczy i nie patrzę wcale na nowe trendy , kocham te babcine klimaty.


 


Jeśli ktoś z Was potrzebuje sobie coś upiększyć w podobny sposób i nie na pomysłu na wzór , to chętnie dla niego go zaprojektuję i podpowiem jak to zrobić. Mój adres :


Myślę , że jak tak dalej pójdzie to wydam ksiązkę z autorskimi wzorami Vintage dla Was.
Co o tym myślicie ( no może na początku to będzie broszura )

Joanna



sobota, 12 czerwca 2010

LODOWE KRYSZTAŁY



Tak z upału i duszności powstał pomysł na przyjemne ochłodzenie. Potrzebna okazała się znów moja wielka balia. Za mała , aby mogła nazywać się wanną , a za duża by być miską. Jednak do tego projektu pasuje idealnie.


 


W tak ciepły wieczór jaki był wczoraj wyszukałam plastikowe pojemniczki , poszłam z nimi do ogrodu i poucinałam kilka kwiatów. Włożyłam je do pudełek i zalałam zimną wodą.


 


Następnie wstawiłam je do zamrażalnika na całą noc.


  



To co zobaczyłam rano przeszło moje wszelkie oczekiwania. Uzyskałam piękne przeźroczyste bryły lodu z zatopionymi wewnątrz kwiatami ( w trójwymiarze ).



 



Lodowe kryształy wyglądają nietuzinkowo i pomyślałam sobie , że pokażę Wam ten patent przydatny na każdej letniej imprezie.



 



Wystarczy dnia poprzedniego zamrozić żywe kwiaty w wodzie , a tuż przed przyjściem gości napełnić balię wodą , powkładać do niej butelki z napojami , udekorować kilkoma pięknymi kwiatami i w ostatniej chwili włożyć zamrożone lodowe kryształy. Im będzie ich więcej tym napoje pozostaną dłużej chłodne ,a i efekt będzie nieoczekiwanie oryginalny.




 


Różnorodnosć barw i formy kwiatów stworzą dla Was bajeczny efekt ,a Wasi goście będą oczarowani.

Zaskakujcie Wszystkich pomysłami w każdym dniu.

Joanna

piątek, 11 czerwca 2010

WORECZEK I PODUSIA



Moja podusia i woreczek poleciały już do szybkich sprytnych osóbek , które obserwują , co dzieje sie na moim blogu.W jakiś  magiczny i nie znany mi sposób zniknął mi ten post z mojej historii i przeniósł się do kopii roboczych. Chcę aby nie płatał mi więcej takich figli.


 


Moje ukochane podusie mam nadzieję już są u nowych właścicielek , które mogą się nimi cieszyć. Ja cieszę się razem z nimi , że mogłam im coś podarować.


 


Wzięłam sobie na głowę tyle nowych projektów , że się nie wyrabiam. Poza tym Paula poprosiła mnie o zrobienie podusi  dla niej , którą udało mi się już jej wysłać.

Poduszka jest z poprzedniego wieku pięknie ozdobiona bieluśkim haftem .
Na prośbę Pauli ozdobiłam ją wzorkiem Vintage. Mam nadzieję , że jej się spodoba.


 


W całej okazałosci poduszka prezentuje się bardzo ładnie , ale nie pokażę jej , aby Paula miała niespodziankę. Mam nadzieję , że niedługo , gdy przesyłka do niej dojdzie sama zrobi kilka zdjęć.


 


Pozdrawiam was w ten piękny słoneczny dzień.
Joanna


  

wtorek, 8 czerwca 2010

ZAMKNĄĆ WIOSNĘ W SŁOIKU


W ten piękny  słoneczny dzień leniwie mijały minutki przy porannej kawie. Chmurki tylko niewielkie skrawki nieba zajmowały. Domownicy rozpierzchli się do swoich zajęć i właśnie wtedy głos dzwonka zakłócił moje rozmyślania. Zawsze tak jest i na pewno będzie , że nie mam ani chwili spokoju. To sąsiadka przyniosła caluśkie naręcze ragarbaru. Wiecie , czasem myślę , że robota sama mnie znajduje lub jak kto woli prześladuje. Może sama się o nią proszę?

Natychmiast zabrałam się do pracy. Szybki skok na ryneczek i już miałam truskawki ,a robota aż mi się paliła w rękach. To przecież pierwsze wiosenne zaprawy. W całym domu zagościł taki zapach , że wynagrodził mi ten cały pochmurny maj.
Celem był :


DŻEMIK TRUSKAWKOWO-RABARBAROWY

 

Jak chcecie spróbować to zapraszam do zabawy ( zawsze tak myślę o robieniu zapraw , jakby to była zabawa dla dorosłych dziewczynek ).

Przepis jest zwyczajowo prościutki i mało pracochłonny.
 Potrzebujemy:

2 kg rabarbaru
2 kg truskawek
2 kg cukru żelującego
żaroodporne naczynie dużej pojemności
ok 12 słoików

Rabarbar myjemy , obieramy z wierzchu dokładnie i kroimy w kostkę.


 

Dodajemy truskawki uprzednio przebrane , umyte , bez szypułek podzielone na kawałki wielkości rabarbaru.


 


Całość zasypujemy cukrem żelującym i pieczemy w piekarniku ok 40 min. w temperaturze 180 C.
Ten sposób zaoszczędza mi czasu , problemów z przypalonymi garami ,ale najważniejsze jest to , że owoce pozostają w całości i nie robi się z tego mamałyga. W czasie pieczenia zamieszam lekko 3 razy i gotowe.


 

Przekładanie do słoików nie musi być rzeczą uciążliwą. Już kilka lat temu zrobiłam sobie całkiem niezły przyrząd do przetworów. Męczyłam się z ochlapanymi brzegami słoików i z ich wycieraniem ,więc kupiłam średniej wielkości lejek obcięłam najwęższą jego część i teraz nie wyobrażam sobie bez niego życia.

 

Na koniec wystarczy goracy dżemik przełorzyć do słoiczków i gotowe.Tak pewnie dla niektórych to koniec ,ale ja muszę jeszcze mieć na wszystkim dekorację, nawet jak coś stoi w piwnicy na półce z dżemami.


 

Gwarantuję , że smak powstanie niecodzienny i nigdzie nie kupimy takiego pysznego , wiosennego dżemu. Słodycz truskawki i cukru rabarbar doskonale złagodzi i zakwasi , a także doda jeszcz to coś!

Miłego tygodnia. Joanna


środa, 2 czerwca 2010

MIŁY PREZENT NA LATO


Wielkimi krokami zbliża się najwspanialsza pora roku - lato. Pora na którą zawsze czekam z utęsknieniem przez cały rok. Kiedy nadejdzie nigdy nie zamieniłabym świerzej morskiej bryzy na narciarskie zadymki.

 

Czas błogiego lenistwa , upalnych wieczorów przy lampce różowego wina , długich górskich wypraw czasem graniczących z możliwościami naszych organizmów, słonych i przeraźliwie zimnych morskich kąpieli w Bałtyku, wspaniałych rowerowych wycieczek po leśnych dróżkach z przyjaciółmi , mazurskich noclegów na nadbrzeżnych niedostępnych miejscówkach lub na wyspie na Śniardwach na Pajęczej lub Czarciej , tych wszystkich gwiaździstych nocy i ognisk palonych do świtu - nadchodzi czs.

 

Marzę już o tych wspaniałych wyprawach w nieznane , bosych stopach , wietrze gorącym mierzwiącym włosy , pachnących tryskawkach , leśnych piknikach na kocyku , skakaniu na linie do rwącej rzeki , puszczaniu latawca , zbieraniu bursztynów , pływaniu w jeziorze o wschodzie lub zachodzie słońca , o wielu ciekawych przygodach jakie podaruje nam los tego lata.

 

Nie mogę doczekać się wiśni i truskawek bym mogła utrwalić ich smak w słoiczkach , wielkich , dojrzałych czereśni i porzeczek , aby się nimi objadać. Żyć na wielkim luzie, bez pośpiechu poczuć każdy dzień , godzinę , minutę i sekundę. Odpocząć!





To właśnie te wszystkie powody złożyły się na moją chęć obdarowania innych wesołym syfonem z duszą  z dawnych lat , który wyszperałam w jednej z moich wspaniałych graciarni. Kolorem przypomina mi morską toń w słoneczny dzień i na pewno przyda się na upały , jeśli tylko uda się komuś odkręcić kranik , bo jest zapieczony ze starości i posiada w sobie jeszcze trochę wody z dawnej epoki.

Ogłaszam zatem:

LETNIE CANDY

Zasady takie jak zwykle.
Napisz komentarz pod moim postem.
Umieść zdjęcie mojego candy na pasku bocznym i zalinkuj je.
Obserwuj mój blog , abym mogła cię lepiej poznać.

Losowanie i ogłoszenie wyników w piątek po rozdaniu świadectw 25 czerwca.

Do wygrania oczywiście piękny , nostalgiczny

SYFON



Na zdjęciu tak jak obiecywałam kolejna z moich bieluśkich , haftowanych poduszek. Dużo kłopotu mam  z nimi i z  tym ich krochmaleniem , ale się nie zamierzam poddawać.
Muszę je fotografować i wam pokazywać , bo to dla moich poduszek jedyna okazja aby wyjść z szafy i ujrzeć słońce. One niecierpliwie czekają , tłoczą się i czasem wypadają na podłogę zapewne w ostatnim akcie desperacji.

W kolejnych postach ciąg dalszy mojego zbieractwa i bawełnianych pasji w kolorze white.

 

Pogodnych letnich dni dla nas wszystkich.
Joanna